Dzień dobry, dobry wieczór, opowiem wam historyjkę. Za górami, za lasami nieopodal krainy gdzie mieszkają smerfy odziane w lateksowe ubrania dla kobiet żył sobie mały zając, który na imię miał Zając a na nazwisko Wielkanocny.Zając ten imieniem Zając wychowywał się w swojej zajęczej krainie, która była naprawdę malowniczym miejscem. Kraina ta słynęła z pięknych łąk, zielonych pagórków, krystalicznie czystych stawów, w których spokojnie pływały sobie krakeny oraz jack sparrow kapitan niestety bez czarnej perły, pływał na żółwiach związanych włosami z własnych pleców, ale to zupełnie inna historia. A więc był to widok naprawdę uroczy, rodem z prawdziwych najpiękniejszych baśni. Nasz bohater był jeszcze bardzo młody, ale już w jego mózgu rodziły się wielkie plany i marzenia. Gdy skończył jeden rok postanowił za wszelką cenę iść do szkoły, wcale nie musiał tego robić i mógł dalej jak jego wszyscy koledzy kicać i hasać beztrosko po łąkach i lasach, ale on był ambitniejszy wiec wraz z dniem gdy skończył jeden rok opuścił swoją piękną krainę i wyruszył się kształcić. Pomyślicie jeden rok i już wyruszył sam do szkoły? A no tak. (Chciałbym zauważyć, że zające żyją maksymalnie jakieś 13 lat więc osobiście uważam, że w tym wypadku wiek jednego roku jest bardzo dobrym czasem aby zacząć naukę) A więc nasz Zając Wielkanocny wyruszył w krótką podróż do pobliskiej krainy gdzie żyły Smerfy, ponieważ właśnie tam mógł rozpocząć naukę. Docierając na miejsce niezwłocznie udał się do budynku szkoły, a tam został od razu przydzielony do pokoju w internacie gdzie mieszkało już dwóch smerfów. W myślach naszego zajączka już roiło się od myśli jaki to on będzie pilny jak będzie chodził na wszystkie zajęcia, nawet te dodatkowe i w ogóle będzie dawał z siebie sto procent. Był tak zamyślony i rozmarzony, że w ogóle nie zauważył faktu iż wszystkie smerfy z jakimi rozmawiał były ubrane w czarne obcisłe lateksowe ubrania, w ogóle tego nie zauważył... Jedynie nasz zając miał wrażenie, że rzeczone smerfy są bardzo, bardzo dla niego miłe. Cieszył go ten fakt, a poza tym zajączek miał bardzo liberalne podejście do obcych. Więc nie interesowało go w ogóle w co kto jest ubrany i co ktoś robi. Po kilku intensywnych miesiącach nauki zajączek czuł, że dobrze postąpił opuszczając swoją krainę. W szkole dawał z siebie wszystko, tak jak sobie obiecał i wszystko byłoby świetnie gdyby nie jedna przeklęta matematyka. No było to dla zajączka gorzej niż czarna magia, no nie mógł przeżyć tych liczb, wzorów, wykresów czy procentów o pierwiastkach nie wspominając. Zając idąc na wykład matematyki czuł się jakby miał przejść bramę Mordoru i natknąć się na setki tysięcy orków, którzy tylko czekają żeby przebić jego ciało mieczami i pożywić się jego organami. Matematyka była najgorszym przekleństwem w całym jego życiu. Nie radził sobie kompletnie z tym przedmiotem. I co z tego, że z wszystkich innych przedmiotów miał piątki i szóstki skoro groziło mu niezaliczenie roku przez przeklętą matematykę. Zbliżały się egzaminy końcowe pierwszych klas, dwa smerfy mieszkające razem z zajączkiem w pokoju widziały jak bardzo zajączek jest zestresowany tym zaliczeniem. Smerfy te nazywały się kolejno Giorgio i Sergio. To dość ironiczne, ale profesor, który próbował wszelkimi siłami nauczyć Wielkanocnego matematyki (nawet pozwalał mu korzystać na lekcjach z kalkulatora, tylko jemu pozwalał nikomu innemu) był ojcem Giorgio, który wraz z Sergio i zającem mieszkali wspólnie w pokoju. Giorgio i Sergio byli parą więc byli homoseksualistami i razem snuli plany aby po szkole wyprowadzić się do niesamowitej krainy z ciapatymi smokami, która nazywała się Szwecja, ale to nie jest istotne, wpadli oni na niecny plan. Giorgio wiedział, że jeśli poprosi ojca to ten zaliczy Wielkanocnemu rok nawet jeżeli on kompletnie nic nie potrafi policzyć. Jednak nasi homoseksualiści nie byli skłonni pomagać nie otrzymując nic w zamian. Przedstawili więc zającowi ofertę. Powiedzieli mu, że za załatwienie zaliczenia roku z matematyki oczekują od niego aby on nagrywał ich gdy oni będą się ze sobą zabawiać, a potem będą to wrzucać na swój liberalny kanał na yt. Zając był załamany ich propozycją... Gryzł się ze swoim sumieniem jednak zgodził się mimo wszystko aby spełnić swoje marzenie i ukończyć szkołę. Zrobił to, Giorgio i Sergio wywiązali się z umowy. Zając zdał rok i rozpoczął następny. Tak samo minął kolejny i następny aż ukończył swoją szkołę i wreszcie spełnił marzenie. Zając nie miał czystego sumienia, bo robił rzeczy, z których nie był dumny, bo jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia więc z roku na rok dwaj smerfowie mieli coraz to inne pomysły np. zając musiał nagrywać to co oni robią w stroju konia. (Dlaczego konia? Nie wiem nie mam pojęcia dlaczego. Po prostu tak chcieli i biedny zając to robił) Jednak po wszystkim poczuł ulgę, po tych wszystkich latach spędzonych w szkole udało mu się zdobyć wykształcenie i wreszcie mógł opuścić krainę "lateksowych" smerfów i właśnie to zrobił. Odebrał dyplom i wyruszył dalej w świat. Pierwszym przystankiem w jego nowej podróży był niejaki serwer o nazwie VirtualMT2 gdzie ukazując swoje kompetencje dostał posadę Naczelnego Zająca Serwera VirtualMT2. Miał on na nim różne zadania również takie reprezentacyjne, ale zdarzało się również tak, że zamiatał pustynie po jakiejś walce albo zatrudniał kogoś do tarcia chrzanu a jak nikt nie chciał trzeć to tarł go sam. No naprawdę wiele różnych rzeczy robił ten zając... był bardzo zadowolony ze swojej pracy i duma wręcz go rozpierała, ale niestety przyszły i czarniejsze dni. Pewnego dnia zając dowiedział się od szefa, że następnym jego zadaniem będzie liczenie pisanek. Zając zzieleniał ze strachu, ale za Boga nie chciał się przyznać szefowi, że nie potrafi liczyć (bo przecież według jego kompetencji powinien sobie z tym zadaniem poradzić bez żadnego problemu) i bojąc się przed utratą pracy zając bardzo niechętnie zajął się tego dnia liczeniem tych jaj wziął do ręki kalkulator i z całych sił próbował sobie przypomnieć jak się go obsługuję, no po chwili zorientował się, że nie trzyma w dłoni kalkulatora tylko ziemniak, ale mniejsza o to.Wziął wreszcie prawidłowy kalkulator do reki i liczy PISANKI i tu właśnie dochodzimy do sedna kurde wszyscy żyli długo i szczęśliwie a zając dalej był tępakiem z matmy
Dobra a teraz na poważnie do rzeczy.
Chodzi o to, że Wasz zając zamiast zabierać po 255 pisanek tak jak to było napisane zabierał ich o wiele, wiele więcej. Miałem w eq około 950 sztuk ciężko wydropionych (mam nawet zdjęcie mogę pokazać ile dokładnie pisanek było) to na spokojnie powinno wystarczyć na jakieś 3 oddania i jeszcze powinno zostać ponad 150 z tego co policzyłem na szybko. 255x3=765 a ja miałem około 950
Po pierwszym oddaniu pisanek z około 950 sztuk miałem już niecałe 600 sztuk (czyli zabrało mi około 350) potem poszedłem dropić złote jajo i zanim mi wyleciało to wydropiłem do równych 600 pisanek w eq. Oddałem złote jajo. Dostałem nagrodę i znowu postanowiłem oddać 255 myślałem, że teraz weźmie mi tyle ile powinno. Ale jednak znowu zabrało mi za dużo z równych 600 pisanek po oddaniu zostało mi tylko około 175 czyli zabrało mi aż około 425 jaj!!!!!!! Dlaczego tak? Nigdzie nie wyczytałem, żeby była informacja, że należy oddawać za każdym razem jak masz w eq 255 sztuk bo jak będziesz miał więcej to zabierze więcej. Chciałbym się dowiedzieć dlaczego nie było żadnej takiej informacji żeby tak nie robić.